12/30/2009

Sylwuś


Kolejna dekada dobiega końca. Ciut zaraza z tym Sylwestrem. Wytwarza się społeczna presja na huczne imprezowanie. Nie no, fajnie, że nowy rok i w ogóle. Przynajmniej wiadomo, że jest okazja, nie to, co świętowanie Andrzejek przez całe tłumy nie znających żadnego Andrzeja poza Lepperem. Dobrze, że człowiek nie ma już tych 18 lat (choć przy innych okazjach coraz częściej tęsknię za tym wiekiem) i nie jest obśmiewany i izolowany z powodu braku planów sylwestrowych. Może i chętnie bym zabalował, ale nie ma z kim. Żeby się dobrze bawić potrzebuję ciekawych, sprawdzonych ludzi, a nie jakieś powierzchowne, interesowne znajomości zawodowe. Ale taki już los człowieka z prowincji - starzy ziomale rozjeżdżają się w najróżniejszych kierunkach i ciężko się spotkać.

Nie wiem jak wy, ale ja na imprezę sylwestrową wybieram się do dużego pokoju. Razem z moją prawie-już-żoną uraczymy swoje wciąż jędrne cztery litery na tamtejszej sofie. Do eleganckiego outfitu (krawat, a jakże, przecież od Mikołaja mam:-) założę swoje ultrakomfortowe kapcie zwane skafandrami. Pokarmu zakupiłem aż zanadto dzisiaj w Piotrze i Pawle. Wiedzieliście, że filet z tuńczyka jest tak w pipę drogi? 110 zł/kg! O dobry nastrój zadba ulubiona mieszanka alkoholowa zwana long island ice tea. Zapoda się jakąś dobrą muzę, ewentualnie włączy lokalny odłam tefauenu. I będzie fajnie. Może nie wystrzałowo, ale romantycznie i uroczyście. A nazajutrz genialne wyciszenie.

Tyko przez następny tydzień będą nas znowu wku...ać siusiumajtki i ich tatusiowie wąsacze, odpalający te pieprzone petardy. Debile nie kumają, że to w sylwestrową noc miało strzelać. A nasz biedny, schorowany pies dostaje w tym czasie zmasowane ataki paniki, pikawy serducha, torsji i biegunki. I jak zwykle mnie przy tym nie będzie.

Aby nie przynudzać i nie rozwodzić się nad własnymi planami, życzę wszystkim, także sobie, aby 2010 był lepszy niż to badziewie, które się kończy! :-)

 

12/21/2009

Elfy i reszta

Z okazji świąt Bożego Narodzenia, które obchodzi każdy normalny człowiek w tym kraju*, chciałbym przekazać w Wasze ręce taką oto, własnoręcznie wykonaną kartkę świąteczną:



Jako bonus, w ramach podziękowań dla tych, którzy pomimo sporadycznych aktualizacji wciąż od czasu do czasu zaglądają na moje ukochane blogi, wyjątkowa choinka (również moje foto) zbudowana z najprawdziwszych elfów:



* korzystając z wolności słowa i poglądów, uświadamiam wszystkich, którzy jeszcze tego nie zauważyli - daleko mi do poprawności politycznej i tolerancji lansowanej przez media. Dlatego jeśli ktoś zamiast Bożego Narodzenia obchodzi Chanukę, wierzy w globalne ocieplenie, szczepionki na świńską grypę, etc. i czuje się urażony tym co piszę, to żegnam bez żalu :-)

10/10/2009

Wiesiek idzie


Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie.

9/21/2009

CALI




Podczas niegdysiejszego pobytu za wielką wodą odkryłem, że wiele produktów spożywczych znacząco różni się od tych spotykanych nad Wisłą i w ogóle w Europie. I nie chodzi o jakość czy brand. Chodzi o smak, dostosowany do tamtejszych upodobań. I tak podczas gdy u nas, nie tylko wśród słodyczy, królują smaki miętowe, owocowe (głównie tropikalne ale też tzw. zielone jabłuszko, czy owoce leśne) oraz czekoladowe, tam niemal wszystko jest cynamonowe, karmelowe, ewentualnie z polewą/posypką barwy różowej i/lub takiej jak czcionka logo tego bloga. O ile cynamon oraz jaskrawe cukry do mnie nie przemawiają, o tyle w kwestii karmelu byłem w siódmym niebie. Pełny asortyment tofików, ciąąąąąągnących się niczym świeżuteńka krówka. Wśród nich jedna perełka - Werther's Original Chewy Toffee. Niestety po powrocie do Polski i krótkiej korespondencji z firmą Storck Polska, uprzejma pani odarła mnie ze wszelkich złudzeń - tofików nie ma w planach na polski rynek.
Przez kolejne lata trzeba było kombinować. Serdeczni znajomi przywozili mi upragnione toffi z nie tak dalekich Niemiec oraz Wielkiej Brytanii. Razu pewnego kuzyn przywiózł mi także z dobrego serca tofiki z Holandii. Niestety coś z nimi było nie tak - były kruche i ciut inaczej smakowały.
W ubiegłym tygodniu podczas copiątkowej wizyty w delikatesach po napoje wyskokowe ku mojemu zaskoczeniu, widzę "Werther's Original. Krówki" przez chwilę byłem najszczęśliwszym człowiekiem w tym ciasnym sklepie. W domu okazało się jednak, że bogowie badań rynkowych ze Storck postanowili wprowadzić tę odmianę holenderską. Na cholerę komu w Polsce kruche, drogie i sztuczne krówki zagraniczne, skoro mamy cały wybór naszych - tanich, pysznych ciągutek?! Tego nie wie nikt. Zbojkotujmy je więc, proszę ja Was! Jako koneser twierdzę, że są one zwyczajnie do dupy.

Wracając jednak do optymistycznego nastroju. W dniu dzisiejszym znalazłem w skrzynce awizo. Na poczcie okazało się, że napisał do mnie mój przyjaciel Ben, najprzystojniejszy Brytyjczyk (na zdjęciu, pod pałacem w Wilanowie). W paczce oprócz listu i kilku paczek jedynych w swoim rodzaju, prawdziwych tofików Werther's  znalazłem nie lada niespodziewajkę - oryginalny gapowy tiszert z nadrukiem. I niech mi ktoś jeszcze raz powie, że nie ma takiego słowa!
Na zdjęciu koszulka, tofiki (dla instruktażu) oraz list. Dziękuję, Ben!! ;-)))

9/18/2009

Koło młyna


Pierwsza fota z krótkiego pobytu w rodzinnych stronach.

9/16/2009

Mehiko

Jedno spicy chicken burrito. Please.

9/09/2009

To mi nie lata

Niby lato jeszcze, niby zielono. Ciepło też tylko niby. Ale słońce już coraz niżej i krócej, chmury takie coraz cięższe. Powolna ewakuacja liści ku chodnikom. Czuć to w powietrzu już, czyż nie? OK, za pół roku znowu wiosna. Ale jakiś niepokój mnie ogarnął. Cieszmy zatem oczy takimi zdjęciami.

8/31/2009

Amarant

Córka mówiła, że teraz są w sklepach takie wybajerzone holendry. Pomyślałem, że dobrze byłoby się pokazać na mieście na takim. Założyłbym na mój wyrzeźbiony kaloryferek kaszmirowy pulowerek i heja na dupeczki. Rzekłem więc do niej - Zamów mi, córuś.
- Amarantowy może być? - pyta.
Hmm... nigdy nie byłem dobry w tych wszystkich sienach palonych. To chyba taki błękitny jest, jak Subaru. No i dzwoni kurier do drzwi za parę dni. Omal nie zszedłem. O żesz kurwa, co to jest?! Miał być aromantowy!
- Ależ tato, nie aromantowy tylko amarantowy i to jest właśnie ten kolor!! To ostatni krzyk mody. Zobacz!
I w tym momencie w drzwiach stanął jej chłopak. Częstogniew, Dzirżywuj, Żyrosław... nigdy nie pamiętam jak ma na imię. I te stojące kołnierzyki - czy jego matka nie widzi jak on się pedalsko ubiera? Niezręczną ciszę przerwała moja córeczka, Wanessa.
- Zobacz tato jaką polówkę ma na sobie Mieszko. Amarant to ostatni krzyk mody. W innym wypadku nie wydałabym przecież dwóch tysięcy na płaszczyk i pantofelki w tym kolorze. No już, nie marudź, załóż swój kaszmirowy pulowerek i chodź, polansujemy się w centrum.

8/21/2009

Jak Steve McQueen


1966 Shelby G.T. 350R - od oglądania takich okazów zaczęła się moja mentalna jazda na Californię i ogólnie na ten plastikowy, opasły, koszernie rządzony kraj. Mustang, Challenger, Firebird czy Camaro - te samochody z lat '65-'75 kształtowały mój zmysł motoryzacyjnego smaku. Dlatego dziś nie podniecają mnie do bólu dopracowane, stworzone bez żadnej pasji post-nazistowskie produkty, ani śmieszne azjatyckie rakiety z czterema turbo pod maską. A już najmniej - ultranowoczesne turbodiesle i marketingowy bełkot pod tytułem hybryda. Bo przyjemność z jazdy to tylko olbrzymie, wolnossące, basowe 8 cylindrów. V8. Gdy tylko będzie mnie stać, kupuję nowe Camaro SS. To nic, że jakość wnętrza przypomina nam jakość chińskich zabawek z kościelnego odpustu, to nic, że pali... hmm... tak naprawdę, wbrew legendom pali niewiele więcej niż mój przymulony Suzuczek 1.3, to nic, że zawieszenie ma nie bardziej zaawansowane niż Tarpan. To nic. Design, dźwięk silnika i smak legendy mi w zupełności wystarczą. Szkoda, że na razie tylko w skali 1:18 na parapecie balkonu...
A tak na marginesie - lubię, nie, uwielbiam zdjęcia pod słońce. Czyż nie pasują idealnie do tego dzieła Carrolla Shelby'ego? :-)

P.S. Wiem, że nikomu się nie chce. Ale pamiętajcie, że to FOTOblog i po kliknięciu w zdjęcie można je obejrzeć znacznie większe!

8/16/2009

Na razie jeszcze zielono...

To zdjęcie równie dobrze mogłoby być w poziomie, nikt by się nie zorientował. Ale dawno już nie było pionowego :-)
Zarośla nad jez. Lisowskim, Wilanów-Powsin. Świeżynka, dzisiaj pstrykana.

8/12/2009

Wspomnienie

Dłuższą chwilę dumałem, na którym z blogów umieścić tę fotę. Ciemna kolorystyka i brak pomysłu na kadr kwalifikują do wmiędzyczasie, ale klimat chyba jednak tutejszy. Zdjątko zrobione w kwietniu ubiegłego roku, bez patrzenia w wizjer, po prostu pstryk z brzucha. Wybrałem się moją ultrakomfortową, kalifornijską electrą straight 8 na wieczorną przejażdżkę do parku Morskie Oko przy Belwederskiej. Tak-o, żeby posiedzieć na ławce, powdychać rześkie wiosenne powietrze i pozwolić gałkom ocznym na ostrzenie dalej niż ekran komputera, na który byłem skazany w ówczesnej pracy. Ot, przejażdżka, a jak potrafi utkwić pod łysą czaszką...

8/09/2009

Szczubełek #2

Kolejne zdjęcie z kameralnego parku im. Czesława Sz. Zrobione tego samego dnia, co foto żula - jak ktoś mnie czytuje od początku to powinien kojarzyć. Jak widać po kolorze zieleni, była to wiosna. Tuż po skoszeniu trawy. Woda przez to wyglądała paskudnie, ale efekt trawiastego chodnika schodzącego łagodnie prosto do wody przypominał pole golfowe (choć nigdy na żadnym nie byłem).

8/05/2009

Pod słońce

Gosia zezwoliła na publikację swojego wizerunku podczas degustacji trawy :)

8/01/2009

Oko

Targówkowa Domoteka okiem koreańskiego zakrzywiacza przestrzeni ;-)
Dziś była pogoda marzeń, tak rzadko spotykana w tym kraju. W słońcu spiekota, aż skóra się buntuje; a w cieniu przyjemny, chłodny wiatr. Jak na mój rozum, to taką pogodę od typowego ukropu odróżnia znacznie niższa wilgotność.

7/30/2009

Wiatraki

Pytanie brzmi: czy to wiatrak stoi krzywo, czy ziemia się przechyliła?
Jako bonus oddaję w Wasze ręce film pokazujący profesjonalną asystę fotograficzną ;-)

7/28/2009

7/25/2009

Neat

Na dziś planowałem inny widoczek, ale ponieważ znowu przez następne dwa dni będę miał mocno ograniczony dostęp do sieci, na ten czas postanowiłem pokazać wisienkę - prawdziwie efekciarskie, magazynowe zdjątko. Następne już we wtorek.

7/24/2009

Bańka

Trochę się opuściłem ostatnio w aktualizacji. Słonecznych zdjęć nie wrzucam, tylko te bure na wmiedzyczasie. No, ale nikt nic nie krzyczy, nie upomina mnie. To se myślę, wezmę ich na przetrzymanie... A gdzie tam! Mchem mi już interfejs zarósł, nikt się nie odezwie. Pozostaje mi wierzyć, że mam do czynienia z prawdziwymi koneserami sztuki, którzy dostrzegają pewien sens moich działań i cierpliwie czekają na kolejne porcje uczty dla oczu.
W najbliższym czasie podgonię nieco z tymi optymistycznymi obrazkami.

7/17/2009

Motyle



Garść motyli z Pogorzałego :)
Oglądał ktoś może taki polski film J. Nasfetera (a może "na swetra" hihi) z 1972 r. pod tytułem Motyle? Film o dzieciach, ale kręcony raczej dla dorosłych. Jeśli ktoś chce poczuć prawdziwą woń dzieciństwa, to radzę poszukać gdzieś. Genialny!
Bezburzowego weekendu wszystkim życzę.

7/12/2009

Vogue

Dzięki prowadzeniu znanych wam fotoblogów stałem się artystą fotografikiem szeroko rozpoznawanym m.in. w świecie mody. Przebieram w zleceniach, nawet zrezygnowałem już z pracy na etat bo mi się to zupełnie nie kalkulowało, poza tym taki kreatywny i wrażliwy człowiek dusi się w chłodnych i beznamiętnych wnętrzach biurowców. Fe!
Przedstawiam więc moje krótkie, ale znaczące portfolio ukazujące moją wszechstronność i elastyczność we współpracy z domami mody w kraju i na zagranicznych wybiegach.

Projektant/marka odzieżowa: Asio
Publikacja: VOGUE Italian Edition august '09
Modelka/Agencja: Dżessika / International Models Ltd.
Makijaż i scenografia: Tomek Hilfiger

Projektant/marka odzieżowa: PPHU Pol-Urbanex
Publikacja: gazetka Kupieckich Domów Towarowych lato 2009
Modelka/agencja: Brajan / go-go nightclub "Szmaragd"
Makijaż i scenografia: Bronisława Kluch-Fikalska

Za pomoc w realizacji sesji dziękuję panu Mirkowi - cieciowi na molo w Juracie, oraz kawiarence internetowej "CAFE" w Rumii za możliwość skorzystania z ich komputera i oprogramowania Microsoft Paint.

7/09/2009

Gymkhana


Dziś zrobię odstępstwo od reguły (wyjątek potwierdzający) i zamiast zdjęć zamieszczam film, w dodatku nie mojego autorstwa :)
Dzięki niemu macie szansę dowiedzieć się:
1. Jak wygląda fotograficzny plener moich marzeń
2. Jak wygląda przyroda i pogoda w miejscu, w którym chciałbym pewnego dnia zamieszkać
3. O ile ładniej wyglądałby Top Gear kręcony tam a nie w ponurym JuKeju
4. Kim jest Ken Block
5. Czym jest gymkhana

Wybaczcie, jeśli trochę zasłania menu (u mnie tak się dzieje w firefoxie), bardziej zmniejszyć się nie dało. Enjoy!

Update: mniej bystrym czytelnikom pragnącym zachować anonimowaność wyjaśniam, że w pkt.2 chodzi o krainę geograficzną, a nie o lotnisko...

7/07/2009

Jo


No i wróciliśmy. Festiwal fantastyczny, Trójmiasto pękało w szwach (równocześnie odbywał się także zlot żaglowców), powycieraliśmy się trochę po obskurnych dworcach i SKM-kach, widzieliśmy tabuny kolorowej, nie zawsze ubranej hetero młodzieży, wypiliśmy w sumie jednego(!), chrzczonego Heinekena, przeżyliśmy kilka fajnych i parę słabych koncertów. Ale przede wszystkim było mnóstwo słońca, szerokie i piękne plaże, kobieta mojego życia i prawdziwy reset mentalny.
Ludzie z reguły dają do ręki swoim towarzyszom aparaty, ustawiając się na tle plaży en face do obiektywu i pokazując uzębienie mówią "tylko zrób tak, żeby było widać że jestem nad morzem!" mając oczywiście na myśli, żeby znajomi na naszej-klasie widzieli że się smażyłam/-em. Ja, korzystając z ideologii Cali Trippin' którą już wyjaśniłem, postanowiłem Wam pokazać jak moja wyobraźnia widzi "byłem nad morzem".
Do zdjęć z tych kilku krótkich ale intensywnych dni jeszcze wrócę, jo.

7/01/2009

C U on 7/7

Tym razem czas mojej nieobecności umili Wam, drodzy zaglądacze, pan Witek - gość z Atlantydy.

6/29/2009

Cali Trippin'

Miasteczko Amboy w Kaliforni, położone przy jednym z ocalałych fragmentów historycznej Route 66. Właściwie miasteczkiem to może było, gdy to jeszcze była autostrada międzystanowa, bo domu tam nie widziałem ani jednego. Tylko nieczynna stacja benzynowa, oraz maleńka poczta (czynna). Roy's to bardzo charakterystyczne miejsce, jakiś człowiek prowadził tu przez całe życie stację benzynową i motel. Po jego śmierci wszystko podupadło. W końcu ktoś to wykupił, odrestaurował z zachowaniem tego klimatu (to jest chyba art deco) i tak sobie stoi puste, stanowiąc drobną atrakcję turystyczną (chociaż żywej duszy tu nie uświadczyliśmy). Z tego co wiem, to miejsce było wielokrotnie wykorzystywane jako plener w filmach, wideoklipach i sesjach fotograficznych.
Zdjęcie zrobione w 2003 r. podczas kilkudniowej podróży po zachodnim wybrzeżu. Takie zaspokojenie moich słonecznych ideałów wyhodowanych na popkulturze wczesnego MTV (niemającego nic wspólnego z dzisiejszym). Słońce, amerykańska pustynia, muscle car (chociaż wtedy był to Buick Rendezvouz) i gładka jak stół, całkowicie pusta, sięgająca horyzontu droga wymalowana żółtymi pasami.
Za rok chcemy znów tam pojechać. California Tripping.

6/23/2009

Skalpy

Ile ja bym dał, żeby mieć tyle włosów :-) Nie wiem czy mam już skrzywione wspomnienia, ale jak ja byłem w tym wieku, to co 3-4 chłopak miał już lekkie (lub konkretne) zakola. A teraz - nie wiem, czy to jakaś inna dieta, czy tylko specyficzny, młodzieńczy rodzaj zaczeski... Ale co ja tam wiem, wtedy jak ktoś miał taki fryz, to był flejtuch :) W każdym razie ładnie z ich strony, że się uśmiechnęli.

6/22/2009

Czerwiec

O wyjaśnienie mi chodzi. Cali Trippin' to fotoblog, który wbrew pozorom stoi w mojej hierarchii wyżej niż ten drugi, którego nazwę łatwiej zapamiętać :) Tutaj wrzucam fotografie, które w taki czy inny sposób pokazują świat, jakim chciałbym go widzieć. Piękno bardzo subiektywne. Ma być przede wszystkim ciepło, słonecznie i barwnie. Gdy czasem przejaskrawiam, to umyślnie.
I trochę w tych barwach problem, bo czerwiec jaki mamy - każdy widzi. Nawet za SLD był ładniejszy. Mam wprawdzie sporo zdjęć sprzed wielu miesięcy, gdy jeszcze na dobrą sprawę nie miałem czym porządnie pstrykać, a także sprzed kilku lat, gdy jeszcze utrwalałem magiczne momenty i miejsca na zasadzie laickiego point-and-shoot. Ale te lepsze lub gorsze perełki chciałbym zostawić na całkiem fatalne wizualnie dni, od listopada począwszy. A na razie, dopóki na niebie nie zagości kolor mojego samochodu, lub jakimś cudem nie odwiedzę korzystniejszych szerokości geograficznych, blog ten będzie aktualizowany ciut rzadziej niż 'W międzyczasie'. Mam nadzieję, że uda się dwa razy w tygodniu. Liczę więc na Wasze wizyty. I pamiętajcie, że pod postami jest miejsce dla Was! Gdy to miejsce będzie pozostawać puste, to będzie ch..nia z grzybnią, a nie fotoblog.
Do kwestii nazwy niniejszego bloga wrócę jeszcze za parę dni, z okazji swoich urodzin :)

6/18/2009

Przebierańcy

Hard Rock Cafe Warsaw. Hameryka, proszę państwa. A ten PKiN w tle wcale nie znalazł się w kadrze przypadkiem. Dla mnie to był dawniej, obok Marriotta, symbol wielkiego świata w Polsce. Tak jak dla dzisiejszej młodzieży ta wybajerzona gitara, Starbucks przy Nowym Świecie, czy obcisłe jeansy z brudnym, rozchełstanym, wysokim obuwiem Nike Dunk i apaszki pod męskimi szyjami. Ja wtedy nie zauważałem, że PKiN to symbol "przyjaźni" z ZSRR, tak dziś dzieciaki nie zdają sobie sprawy że ich ciuszki podpatrzone w TVN "jukendenz" wieją z daleka zagłębiem discopolo (z grzeczności nie wymienię nazwy) a nie Londynem czy Nowym Jorkiem. Zresztą wiadomo przecież, że równać nie należy ani do Londynu ani do NY tylko do Kaliforni - wiadomo, Cali Trippin' :) a tak na marginesie mówiąc, mało kto potrafi zapamiętać nazwę tego bloga. Wie ktoś o co mi chodziło?! :)

6/17/2009

Służewiec

W jednej ze stołecznych stacji radiowych to miejsce jest nazywane pępkiem świata białych kołnierzyków. Jak okiem sięgnąć, same biurowce w promieniu 2 kilometrów. Ciasnota, lans, wyczuwalny w powietrzu zapach mieszanki pieniędzy i stresu. I oczywiście największa jadłodajnia i parking dla okolicznych pracowników - Galeria Mokotów.
Też przez kilkanaście miesięcy wydeptywałem te ścieżki. Choć nie miałem białego kołnierzyka, a moje zarobki nie porażały, samo miejsce dobrze wspominam.

6/14/2009

Motyl

Taki oto potwór przyleciał znienacka. Nie przypominało to niczego co wcześniej widziałem. Przemknął mi przez myśl jedynie koliber (sic!), którego raz jeden widziałem ale w zdecydowanie lepszym klimacie. Zapylało to kwiatki (lub zasysało staf) jak jakaś pszczoła, skrzydłami przebierało w takim tempie, że nie było ich widać, przy czym utrzymywało się w powietrzu idealnie w bezruchu. Rozmiarów było, hmm..., słusznych. Wyglądało jak mocno otyła ćma, której się popierdzieliły pory dnia. Okazało być motylem. Zajrzałem do starej, dobrej encyklopedii PWN i sądzę, że to zmrocznik wilczomleczek.

6/08/2009

Szpaciren

Chciałem uchwycić piękno poranka nad rzeczką Oleśnicą, ale mój gamoniowaty pies zasłonił wybajerzoną kładkę rodem ze skansenu. W dodatku znowu zgarbił zad jak sierota. A krzyczałem przecież, że ta fota pójdzie na bloga. No i masz.

6/07/2009

Tętno spada


A w weekend byłem na wsi. Potocznie, bo administracyjnie to nie.

6/05/2009

Podsumowanie miesiąca

Powtarzanie postów nie ma większego sensu. Dlatego ogłaszam, że garść statystyk wraz ze słowem na niedzielę dostępne są na blogu 'W międzyczasie', jedno kliknięcie stąd:
http://wmiedzyczasie.blogspot.com/2009/06/podsumowanie-miesiaca.html

6/02/2009

Wysepki

Temat modny, ze względu na katastrofę Airbusa. Ech, wypoczęłoby się gdzieś, gdzie słońce, ciepło, sucho i beztrosko...

5/30/2009

W drodze

W drodze na kopiec Powstania Warszawskiego. Lub jak kto woli Kopiec Czerniakowski. Najdłuższe i pewnie najsmutniejsze schody w mieście. Ale widok na downtown ładny :)

5/28/2009

ORLIK 2012

Nowoczesne boisko i bezpieczna szkoła. Biegać mogę zawsze do woli, ale jak raz przyjechałem na rowerze i wyciągnąłem aparat, to zaraz przylazł kombinezon z napisem 'ochrona' i rzekł "Jakaś awaria?"
Zanim odjechałem, policzyłem - 162 pety na metr kwadratowy boiska. W ramach odwyku można się poturlać zamiast bezmyślnie przylepiać NiQuitin.

5/18/2009

Terminal z perspektywą

Bez żartów, takie było niebo o 6 rano w połowie maja. Tylko polaryzator troszkę pomógł.

5/15/2009

Mr Woodward

Tak proszę pana, Google Analytics wyraźnie pokazuje że nikt tu na razie nie zagląda.

5/12/2009

Via Romana

brudasolini italiano property dizajn

5/10/2009

Św. Anny

Gdyby w pobliżu były jakieś rozsądne restauracje, to tutaj chcielibyśmy wstąpić w związek małżeński. Niestety naokoło tylko wątpliwej urody drożyzna...

5/07/2009

Mokolotywa

Podczas przebudowy skrzyżowania odkopano oldskulową ciufcię.