Przez kolejne lata trzeba było kombinować. Serdeczni znajomi przywozili mi upragnione toffi z nie tak dalekich Niemiec oraz Wielkiej Brytanii. Razu pewnego kuzyn przywiózł mi także z dobrego serca tofiki z Holandii. Niestety coś z nimi było nie tak - były kruche i ciut inaczej smakowały.
W ubiegłym tygodniu podczas copiątkowej wizyty w delikatesach po napoje wyskokowe ku mojemu zaskoczeniu, widzę "Werther's Original. Krówki" przez chwilę byłem najszczęśliwszym człowiekiem w tym ciasnym sklepie. W domu okazało się jednak, że bogowie badań rynkowych ze Storck postanowili wprowadzić tę odmianę holenderską. Na cholerę komu w Polsce kruche, drogie i sztuczne krówki zagraniczne, skoro mamy cały wybór naszych - tanich, pysznych ciągutek?! Tego nie wie nikt. Zbojkotujmy je więc, proszę ja Was! Jako koneser twierdzę, że są one zwyczajnie do dupy.
Wracając jednak do optymistycznego nastroju. W dniu dzisiejszym znalazłem w skrzynce awizo. Na poczcie okazało się, że napisał do mnie mój przyjaciel Ben, najprzystojniejszy Brytyjczyk (na zdjęciu, pod pałacem w Wilanowie). W paczce oprócz listu i kilku paczek jedynych w swoim rodzaju, prawdziwych tofików Werther's znalazłem nie lada niespodziewajkę - oryginalny gapowy tiszert z nadrukiem. I niech mi ktoś jeszcze raz powie, że nie ma takiego słowa!
Na zdjęciu koszulka, tofiki (dla instruktażu) oraz list. Dziękuję, Ben!! ;-)))
Och, widać, że Ben dużo ćwiczy i szlifuje charakter pisma!
OdpowiedzUsuńJa lubić krówki, ale kruche, i zgadzam się co do cynamonu - fee. Za to cukry lubię :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że kruche też mają amatorów. Kiedyś widziałem na tefauen Warszawa taki program o manufakturze krówek w Milanówku i sami przyznawali, że nie każdy lubi te świeże, ciągnące i wielu ludzi czeka aż skrystalizują. Nie mniej jednak, mamy pysznych krówek od pierona, a ponieważ zarzucam focha na firmę Storck Polska, zachęcam do omijania tych marki Werther's :)
OdpowiedzUsuń