9/16/2010

Zdjęcia: Polaroid


Tym razem, dla odmiany parę wakacyjnych zdjęć instant wykonanych najprawdziwszym, oldskulowym Polaroidem. Są pożółkłe i zzieleniałe, bo papier który mam (niezmiernie trudny do zdobycia) jest już dość mocno przeterminowany. Fajowe, c'nie?

9/08/2010

Zdjęcia: hotel

No to jedziemy z tym koksem. Może trochę głupio zaczynać relację od tak prozaicznego miejsca, jakim jest hotel i jego przyległości, ale sami zobaczcie, że widoki są całkiem zacne.

Tak wyglądało za dnia:


a tak nocą:


a tak po całym dniu podróżowania i po szklaneczce rumu z colą:

9/02/2010

Leżę i patrzę, cz. 2


Polacy - wbrew pozorom nie widzieliśmy ich tam nadmiernie dużo, a w naszym hotelu to w ogóle przez cały pobyt przewinęły się może ze 3 rodziny. Ale tyle się napatrzyłem na obcokrajowców, że chyba już z powodzeniem mogę skonfrontować różne stereotypy.

Przede wszystkim, ku naszemu zaskoczeniu, całkowicie zgodnie uznaliśmy z żoną, że należy nieco zweryfikować wizerunek Polaka na wakacjach. Bo nawet jeśli siejemy w jakiejś sferze obciach, to zaraz obok pojawia się Rosjanin, Anglik, Włoch czy inny Grek i swoim zachowaniem, tudzież wyglądem zdaje się krzyczeć "Co wy Polaczki możecie wiedzieć o obciachu?! Patrzcie na mnie!"

Skarpety do sandałów? Brytyjczycy chyba się dostatecznie naoglądali u siebie naszych i uznali, że to komfortowe rozwiązanie. Bazarowa, nijaka odzież a'la wczesne lata 90? Niemcy dopiero ją odkrywają. Fotografowanie siebie w stylu "na naszą klasę" wszędzie gdzie popadnie? Ruscy to dopiero mają fantazję w sztucznych pozach na mostkach, przy palmach i przy posiłku. Alkohol? Bracia Moskale nie ruszali się nawet na plażę bez reklamówki z piwkiem lub czymś mocniejszym, a do śniadania po kilka kieliszków (darmowego!) szampana to była norma. Brak higieny osobistej? Zapewniam was, że niechęć do mydła i dezodorantu dotyczy na urlopie innych bardziej niż nas, a (sory za obrazowość) pożółkłe, obrzydliwie zaniedbane paznokcie u nóg i pięty popękane niczym dno wyschniętego jeziora to niemal norma, tyle że raczej nie u naszych. Wąsy? Bzdura jakaś. Krótko strzyżone głowy? No fakt, ale chyba lepsze to niż te młodzieżowe porażki "na Justina Biebera", kiedy to chłopak musi rano godzinę modelować fryzurkę a potem co 10 sekund potrząsać głową i poprawiać, żeby grzywka równo szła w bok. Eunuchy za przeproszeniem.
Że głośno się zachowujemy? Tak może mówić tylko ten, kto w życiu na oczy nie widział Włocha albo Turka.

Tak naprawdę to zjawisko, które jeszcze parę lat temu było nazywane ironicznie Polakiem za granicą, w tej chwili prawie nie istnieje. Prawie, bo i tym razem widziałem piękny okaz "allegrowicza" w białych bermudach do połowy łydki, a spodenki tej długości przy niskim wzroście nosi się wyłącznie u nas. Ku mojej uciesze, okazało się także, że dwa odzieżowe hity tego lata, które uwiodły nad Wisłą tą lansiarską, miejską młodzież są zupełną pomyłką. Chodzi po pierwsze o słomkowe kapelusiki typu fedora, w których to paradowali wyłącznie sowieci oraz polskie, ledwo-co-pełnoletnie, dyskotekowe dziewczęta gatunku pustak. Po drugie, chodzi o maksymalnie homoseksualne, zniewieściałe tenisóweczki tekstylne. "Zachód" w takich nie chodzi a u nas głównie ci, którzy jeszcze nie do końca wiedzą czy kręcą ich cycuszki czy siusiaki.

No dobrze. Ale przecież nie jest tak, że wioska wyparowała. Ktoś przecież musiał przejąć pałeczkę pierwszeństwa. Pozornie byli to Rosjanie, którzy wciąż bardzo mocno się rzucają w oczy. Ale wiecie co? Oni się przynajmniej nie afiszują swoją obecnością. Dlatego dla nas, hitem są Włosi, którzy o lata świetlne wyprzedzają wszystkich pod względem bezguścia oraz irytowania otoczenia swoim zachowaniem. Christian Dior, Dolce&Gabbana, Emporio Armani, Bruno Banani, RoccoBarocco, La Coste, no sam nie wiem co jeszcze - wulgarnie oblepieni świecącymi i błyszczącymi napisami i logotypami. Nie wiem czy to co noszą jest oryginalne, ale w sklepiku hotelowym podobne rzeczy można było kupić za 5-10 ojro (lub juro, jak kto woli), co tak na marginesie jest zastanawiające - dlaczego Grecy mogą na każdym rogu jawnie sprzedawać podróbki a u nas się robi wielkie halo o paru żółtków na stadionie? Wracając do makaroniarzy - obcisłe ciuszki ze sztucznych tkanin, przerysowane i na siłę nietuzinkowe obuwie, przesadna ilość biżuterii (wciąż mówię o facetach) i po dwie tubki żelu na włosach. Do tego obowiązkowo ciemne okulary, niezależnie od warunków świetlnych. I te drażniące, przesadnie głośne dźwięki, które oni nazywają rozmowami. A kobiety? Cóż, u nas takie zestawy odzieży widuje się wyłącznie nad ranem w burdelach. Mówię wam, makarony to absolutny hardkor i stylistyczny i mentalny.

A wy, macie jakieś ciekawe spostrzeżenia ze swoich wyjazdów na Karaiby lub do Władysławowa? :)

Obiecuję, że lada dzień zacznę pokazywać zestawy ładnych zdjęć z wakacji.