8/31/2009

Amarant

Córka mówiła, że teraz są w sklepach takie wybajerzone holendry. Pomyślałem, że dobrze byłoby się pokazać na mieście na takim. Założyłbym na mój wyrzeźbiony kaloryferek kaszmirowy pulowerek i heja na dupeczki. Rzekłem więc do niej - Zamów mi, córuś.
- Amarantowy może być? - pyta.
Hmm... nigdy nie byłem dobry w tych wszystkich sienach palonych. To chyba taki błękitny jest, jak Subaru. No i dzwoni kurier do drzwi za parę dni. Omal nie zszedłem. O żesz kurwa, co to jest?! Miał być aromantowy!
- Ależ tato, nie aromantowy tylko amarantowy i to jest właśnie ten kolor!! To ostatni krzyk mody. Zobacz!
I w tym momencie w drzwiach stanął jej chłopak. Częstogniew, Dzirżywuj, Żyrosław... nigdy nie pamiętam jak ma na imię. I te stojące kołnierzyki - czy jego matka nie widzi jak on się pedalsko ubiera? Niezręczną ciszę przerwała moja córeczka, Wanessa.
- Zobacz tato jaką polówkę ma na sobie Mieszko. Amarant to ostatni krzyk mody. W innym wypadku nie wydałabym przecież dwóch tysięcy na płaszczyk i pantofelki w tym kolorze. No już, nie marudź, załóż swój kaszmirowy pulowerek i chodź, polansujemy się w centrum.

4 komentarze:

  1. :-)))) Boskie.

    Następnym razem uprzedź mnie, że poziom śmieszności opisu jest wysoki, bo trudno mi ukryć chichot po cichu w pracy na open space :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyż się popłakałem z dzierży-wuja, o żyrosławie nie wspominając :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Dzirżywuj, bez E w środku. Autentyczne imiona, z jakiegoś spisu staropolskiego wziąłem. Chciałem jakąś zabawną przeciwwagę dla niezmiernie ostatnio popularnego imienia Chrobry... o przepraszam, Mieszko. ;) Niby lepsze niż Brajanek, ale chyba niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  4. gościu, uderzyłeś się w głowę, że masz takie filmy?

    OdpowiedzUsuń