6/14/2009

Motyl

Taki oto potwór przyleciał znienacka. Nie przypominało to niczego co wcześniej widziałem. Przemknął mi przez myśl jedynie koliber (sic!), którego raz jeden widziałem ale w zdecydowanie lepszym klimacie. Zapylało to kwiatki (lub zasysało staf) jak jakaś pszczoła, skrzydłami przebierało w takim tempie, że nie było ich widać, przy czym utrzymywało się w powietrzu idealnie w bezruchu. Rozmiarów było, hmm..., słusznych. Wyglądało jak mocno otyła ćma, której się popierdzieliły pory dnia. Okazało być motylem. Zajrzałem do starej, dobrej encyklopedii PWN i sądzę, że to zmrocznik wilczomleczek.

2 komentarze: