Córka mówiła, że teraz są w sklepach takie wybajerzone holendry. Pomyślałem, że dobrze byłoby się pokazać na mieście na takim. Założyłbym na mój wyrzeźbiony kaloryferek kaszmirowy pulowerek i heja na dupeczki. Rzekłem więc do niej - Zamów mi, córuś.
- Amarantowy może być? - pyta.
Hmm... nigdy nie byłem dobry w tych wszystkich sienach palonych. To chyba taki błękitny jest, jak Subaru. No i dzwoni kurier do drzwi za parę dni. Omal nie zszedłem. O żesz kurwa, co to jest?! Miał być aromantowy!
- Ależ tato, nie aromantowy tylko amarantowy i to jest właśnie ten kolor!! To ostatni krzyk mody. Zobacz!
I w tym momencie w drzwiach stanął jej chłopak. Częstogniew, Dzirżywuj, Żyrosław... nigdy nie pamiętam jak ma na imię. I te stojące kołnierzyki - czy jego matka nie widzi jak on się pedalsko ubiera? Niezręczną ciszę przerwała moja córeczka, Wanessa.
- Zobacz tato jaką polówkę ma na sobie Mieszko. Amarant to ostatni krzyk mody. W innym wypadku nie wydałabym przecież dwóch tysięcy na płaszczyk i pantofelki w tym kolorze. No już, nie marudź, załóż swój kaszmirowy pulowerek i chodź, polansujemy się w centrum.
8/31/2009
8/21/2009
Jak Steve McQueen



A tak na marginesie - lubię, nie, uwielbiam zdjęcia pod słońce. Czyż nie pasują idealnie do tego dzieła Carrolla Shelby'ego? :-)
P.S. Wiem, że nikomu się nie chce. Ale pamiętajcie, że to FOTOblog i po kliknięciu w zdjęcie można je obejrzeć znacznie większe!
8/16/2009
Na razie jeszcze zielono...
8/12/2009
Wspomnienie

8/09/2009
Szczubełek #2

8/05/2009
8/01/2009
Oko
Subskrybuj:
Posty (Atom)