3/26/2010

Mgiełkorób


Dedykuję tego posta naszemu ultradźwiękowemu nawilżaczowi powietrza :)

On to właśnie dzielnie i uparcie pompował chłodną, kojącą mgiełkę przez całą tę porąbaną zimę. Nie każdy wie, że ekstremalnie wysuszone od grzejników powietrze blokowe, pozbawione dopływu wilgoci zza okna (mroźne powietrze jest suche) jest jakże niekorzystne dla naszych dróg oddechowych, odporności a także dobrego samopoczucia.

Gdy jest taka zimowa sahara w sypialni, mój nos się buntuje i raczej prędzej niż później się permanentnie zatyka. Nawilżacz sprawia, że powietrze łatwo można wzbogacić o kilka procent wilgotności. Lepiej się śpi, lepiej się oddycha, a przy tym gdy włączymy jonizator, opada cały kurz z powietrza, a także ponoć poziom stresu spada. A potrafi toto zużyć nawet 5 litrów filtrowanej wody w ciągu jednego popołudnia.

Oczywiście dużo łatwiej jest rozwiesić mokre pranie na suszarce lub mokry ręcznik na kaloryferze. Jednak ileż razy w tygodniu można robić pranie? Dzielny nawilżacz robił robotę i nie ma dyskusji. Dlatego korzystając z pierwszych styczniowych promyków słońca zajrzałem mu do wnętrza obiektywem :-)

I pomyśleć że w niektórych domach jest nadmiar wilgoci i trzeba kupować osuszacze...

2 komentarze:

  1. Tylko logo producenta brakuje... Litości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, jedni zarabiają na sprzedaży rzekomych szczepionek na grypę a inni muszą dorabiać pisząc artykuły sponsorowane.

    OdpowiedzUsuń